sobota, 4 lutego 2012

Rudy, kogo zatrudniłeś, kto cię wpuszcza w maliny?

Uwidziało ci się kilka lat temu, że  coś potrafisz, "chwalebne" by było,  gdyby opierało się na rzetelnej wiedzy na temat zarządzania rządzeniem. Niestety masz tylko talent do intryg i manipulacji, no i oczywiście "lansu". Niewątpliwym sukcesem było zmanipulowanie pokaźnej grupy ziomali.

Gdybyś był np. inżynierem a nie "bąki zbijał" na humanistycznych studiach, wiedział byś, że system zarządzania, to nie tylko zalety, ale przede wszystkim wady, że potrzeba  eliminować niekorzystne elementy, usprawniać, no ale trzeba by znać pojecie "sprzężenia zwrotnego".
Co ja piszę, gdybyś chociaż krótki czas przepracował w dobrze zarządzanej firmie, gdzie liczy się efektywność a nie tylko PR, może by coś z tego było pozytywnego dla ziomali a nie tylko dla wąskiej grupy "przyjaciół królika".

Niby zrobiłeś listę spraw do załatwienia, co ci przeszkodziło w konsekwentnej realizacji, ano brak elementarnej wiedzy.

A ACTA, coś bredziłeś wczoraj o zawieszeniu, co chcesz zawieszać, ratyfikację, a może planujesz wyjście z UE, albo zmianę w naszym Prawie Karnym? 

Rudy, daj spokój, jedź sobie na sanki, przestań ściemniać, albo poprowadź z córcią bloga!

P.S
Chyba się jednak mylę, doskonale znasz się na systemie zarządzania, ino  cele i profity są dla wąskiej grupy a nie dla całego społeczeństwa :(
Jak można to nazwać "arogancja władzy"?







10 komentarzy:

  1. No, cos ostatnio się na Rudego uwzięłaś :)
    Ja mam innego faworyta - Graś :/
    Urban, chociaż był inteligentny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rudy nigdy nie był moim faworytem, a Graś, no cóż, "jaki majster, taki klajster"

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba jednak przyznać, że pod względem trwania u władzy, jest genialny. Jedyny, oprócz Ola "Filipińczyka" Kwaśniewskiego, któremu wszystko uchodziło płazem, zawsze spadł na cztery łapy.
    Pytanie, jak długo jeszcze. I z kim przegra, bo jak na razie nie ma z kim. Mimo wszystko wolę cynicznego tuska od niepoczytalnego Kaczyńskiego, prymitywnego Grasia od jeszcze bardziej prostackiego Suskiego, bakalarza Vinsęta od superekonomistki Szydło :/
    Pytanie tylko, jak długo jeszcze to będzie wybór między dżumą a cholerą... :(
    I kto by kiedyś pomyslał, że będę Shrekowi kibicować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No może ktoś "popchnie" :D
    Zapomniałeś o "Peezel".
    Struktury solidne, mocno stąpają po ziemi, Waldi niczegowaty, zna się na "nowych technologiach" chyba nawet najlepiej. Zaimplementował by trochę postępowej lewo-prawicy, do trzech razy sztuka ;)Wywalić koalicję Waldi też potrafi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerość w polityce nie popłaca:(
    W wyborach samorządowych, nie tych co były ostatnio tylko poprzednich, mój kolega został niejako zmuszony przez szefa do kandydowania na radnego powiatowego. Sam się nigdy do tego nie kwapił, ale szef co miał ambicje polityczne, chciał miec młodych ludzi na liście. No - a z pracodawcą sie nie zadziera, więc sie zgodził :D

    No, i Andrzejek wyprodukował se ulotki z takim mniej więcej hasłem (szkoda, że nie zachowałem): "Głosuj na mnie. Nie mogę Ci obiecać, że będziesz miał lepiej. Natomiast mogę Ci obiecać, że ja będę miał lepiej" :P

    Otrzymał chyba 17 głosów :) A ci, co nie powiedzieli tej bolesnej prawdy tylko łgali na ulotkach - radnymi zostali.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ludzie są leniwi, zagłosują na nauczycielkę, kogoś poleconego przez proboszcza...ulotek se poczytają im bardziej lapidarna tym gorsza. Najważniejsze wybory jakimi są samorządowe olewają, ale prezia koniecznie trzeba, bo to "prestyż".

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie chyba 3/4 rady to nauczyciele (swoją drogą, coraz głupsze środowisko...), jedna lekarka i jedna piguła (drugi lekarz nie startował, bo jako iż dyrektorem ZOZ został, to mu nie wolno, a pewna emerytowana dentystka-sadystka przepadła). Wszyscy na sznureczku burmistrza.
    IMHO, powinien być zakaz kandydowania budżetówki w wyborach samorządowych, to są marinetki burmistrzów czy wójtów :/

    OdpowiedzUsuń
  8. O nauczycielach, mogę dobrze tylko o swoich, ale to było w ubiegłym wieku i za komuny :D
    Od "zerówki", przez podstawówkę i gimnazjum udzielałam się w Radach Rodziców. Środowisko nauczycieli poznałam na wszelkie możliwe strony.
    Niedouczone, małostkowe, skorumpowane, zawistne, mściwe itp. itd.
    "Ogólniak" w zasadzie przeszedł spokojnie. Aktualnie PW, chyba dobrze, chociaż czasem opowiada o wykładowcach "betonach".
    Szczerze współczuję ludziom, którzy muszą mieć do czynienia ze szkołą i "pokojem nauczycielskim".
    Dotyczy to również placówek niepublicznych.

    OdpowiedzUsuń
  9. O swoich nauczycielach też mogę mówić dobrze, ale tylko tych z podstawówki.
    Szkoła średnia to już inna bajka. Przyszło mi akurat do niej uczęszczać w pierwszej połowie lat 90-tych. Nauczyciele (poza nielicznymi wyjątkami), to byli frustraci, nie radzący sobie z nową rzeczywistością w której przyszło im żyć, dla których skończył się parasol ochronny trzymany przez lata komuny nad tym środowiskiem. Co drugi to alkoholik, niektórzy zobojętniali na wszystko, inni dorabiający do pensji u prywaciarzy kosztem zajęć (co wtedy niespecjalnie mi przeszkadzało;).
    Studia to inna bajka - po prostu banda schizofreników z tytułami naukowymi - bo inaczej tego nazwać nie mogę :/
    Akurat poniekąd znałem środowisko studentów kierunków pedagogicznych, w Bydgoszczy wtedy działała Wyższa Szkoła Pedagogiczna. I nie kształciła ona bynajmniej nauczycieli z powołania, tacy byli w mniejszości. Zdecydowana większość - to ludzie bez ambicji, odpad z innych uczelni.
    Nie będę się wybielał, że byłem orłem w nauce. Ale kłopotów nigdy nie miałem. Po prostu, jak powiedziała wychowawczyni jeszcze w podstawówce rodzicom, byłem zbyt inteligentny, aby mieć problemy z nauką, i jednocześnie zbyt leniwy, aby coś osiągnąć ;) Cóż, chłopcy w tym wieku mają ciekawsze zajęcia, niż ślęczenie nad książką od biologii czy WOS-u ;)
    W każdym razie, przyszła kadra nauczycielska składała się z odpadu z UMK i ATR, były przypadki ludzi, którzy nie dostali się na Akademię Medyczną (wtedy obowiązywał system egzaminów a nie konkursy świadectw na uczelnie), i przeczekiwali rok na WSP, aby jeszcze raz na AM spróbować. No, a jako iż wtedy obowiązywał powszechny pobór do woja, na WSP trafiali mężczyźni, którym niekoniecznie chciało się wysilać nauką, ale jeszcze mniejszą ochotę mieli na bieganie z kałachem po poligonie :)
    Do tego dochodzą ludzie, którzy od początku zdawali sobie sprawę, że nie dadzą sobie rady na uczelni technicznej, medycznej czy uniwerku - i szli na WSP na jakieś dziwne kierunki typu "wychowanie techniczne" tylko po to, aby zdobyć wyższe wykształcenie. Takich znałem sporo, w tym dwóch z mojej klasy ze szkoły średniej. Najdziwniejsze na tym "kierunku" było to, że uczyli się na studiach mniej niż w w średniej szkole, co jest gdzie indziej rzeczą raczej niespotykaną. Szczerze mówiąc, było dla mnie to trochę deprymujące - cały czas walczyłem z jakimiś zaliczeniami, projektami, egzaminami - a oni mieli wieczną imprezę. A wykształcenie tak samo mamy dziś wyższe, jedyna różnica to u mnie dodatkowe "inż." przed nazwiskiem...
    Ci, co szli na WSP aby zostać faktycznie nauczycielami - to były kobiety, i to w mniejszośći. Faceta z powołaniem nie znałem żadnego...
    Potem różnie się potoczyły losy absolwentów WSP. Akurat wtedy był kryzys na rynku pracy, i spora część nauczycieli, którzy nimi jednak nie chcieli być, znalazła jakimś cudem pracę w zawodzie. I męczą tym i siebie, i innych. W tym jeden z tych wspomnianych moich kolegów ze szkoły średniej :/
    Lekarze są też specyficznym środowiskiem, jednak mają więcej pokory i wiedzy, w przeciwieństwie do wspomnianych powyżej na studiach mieli zapierdal. I na sesjach są mniej szkodliwi - podczas gdy radni-nauczyciele dowartościowują się, zgłaszając debilne interpelacje, radni-lekarze odsypiają dyżury na pogotowiu, od czasu do czasu głosując, jak się oczy uda otworzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie potrzebujesz węgla? ;)

    http://www.eioba.pl/a/3mee/podsmiechujki-wladzy

    OdpowiedzUsuń